fbpx

Rozmowa z Magdaleną Majcher – autorką powieści „Matka mojej córki”

Magdalena Majcher to autorka poczytnych i lubianych powieści obyczajowych, recenzentka, blogerka i redaktorka. Nasz zespół miał wielką przyjemność po raz drugi porozmawiać z pisarką i zadać jej kilka pytań dotyczących najnowszej powieści „Matka mojej córki”. Co inspiruje autorkę do tworzenia nowych tekstów? Jak powstawała jej najnowsza książka? Kiedy doczekamy się kolejnej powieści Magdaleny Majcher? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie poniżej!

“Matka mojej córki” to piękna opowieść o obezwładniającej sile pierwszej miłości i więzi matki z dzieckiem, potężniejszej od rodzinnych tajemnic i powtarzanych latami kłamstw.

matka_mojej_corki_1400 (1)

Nina w wieku szesnastu lat przeżyła pierwszą miłość i… zaszła w ciążę. Teraz pracuje w banku i niechętnie przyjeżdża do domu. Musi jednak wrócić do rodzinnej Czeladzi, by pomóc bliskim pogodzić się z tragedią. Powrót ten oznacza konieczność uporania się z przeszłością, a Nina szybko przekonuje się, że miłość, jaką obdarzyła swoje maleństwo, nadal ma ogromną moc.

Czy Nina znajdzie w sobie odwagę, by stanąć przed dawnym ukochanym i wyjawić mu prawdę? Czy nie jest za późno, aby wymazać błędy z przeszłości i stać się matką dla swojego dziecka?

„Matka mojej córki” to powieść o sile prawdy i rodzinnych więzi. Kto według Pani powinien sięgnąć po tę książkę? Do kogo jest adresowana?

Kiedy myślę o moich czytelniczkach, wyobrażam sobie inteligentne, ambitne kobiety w wieku 25+, które w literaturze poszukują czegoś więcej niż tylko historii miłosnych. Okazuje się jednak, że wśród odbiorców mojej twórczości są również mężczyźni, dlatego uznałam, iż nie będę zamykać moich czytelników w żadnych schematach, tak jak i nie chciałabym, aby powieści mojego autorstwa były postrzegane stereotypowo.

Na jednym ze spotkań autorskich bibliotekarka powiedziała mi, że poleca moje książki miłośniczkom twórczości Jodi Picoult. Miałam ochotę skakać ze szczęścia do sufitu. Sama uwielbiam powieści Picoult i jest mi niezmiernie miło, że ktoś zaliczył nasze książki do podobnego nurtu.

W poprzednim wywiadzie z naszą redakcją przyznała Pani, że pomysł na powieść, „Stan nie! błogosławiony”, narodził się w trakcie rodzinnego spaceru. Czy w przypadku „Matki mojej córki” było podobnie?

Proszę mnie zabić, nie pamiętam. Pomysły przychodzą znienacka. To jest impuls. Po prostu pewnego dnia sobie postanowiłam, że napiszę książkę o nastolatce, która oddaje dziecko do adopcji i tak też uczyniłam. Nie kojarzę jednak, w jakich okolicznościach się to stało.

Magdalena Majcher urodziła się i mieszka w Czeladzi. Jej recenzje, wywiady i artykuły ukazują się regularnie w portalach internetowych i w prasie, a opowiadania są publikowane w czasopismach kobiecych. Prowadzony przez nią blog literacki Przegląd czytelniczy jest chętnie odwiedzany przez internautów.

DSC_1887(1)-1

Jej debiutancka powieść, „Jeden wieczór w Paradise”, otrzymała nagrodę czytelników w plebiscycie „Najlepsza książka na lato” portalu granice.pl (kategoria: powieść obyczajowa). W styczniu ukazała się druga książka pisarki, „Stan nie! błogosławiony”, i od razu zdobyła serca recenzentek i czytelniczek z całej Polski. Trzecia powieść – „Matka mojej córki” ukazała się w maju 2017 roku.

„Matka mojej córki” to kolejna książka, w której podejmuje Pani temat macierzyństwa. Jak osobiste doświadczenia wpływają na dobór właśnie takiej tematyki dla powieści obyczajowych?

Raczej nie doświadczenia, a gust literacki. Nie piszę książek inspirowanych swoim życiem, a takie, które sama chętnie bym przeczytała. Oczywiście, to, że jestem mamą w pewnym stopniu ułatwia mi zadanie, kiedy piszę o macierzyństwie. Nie wiem, jaką byłabym osobą, gdybym nie miała dzieci. Nie mam pojęcia, czy i o czym bym pisała, jakie książki chciała czytać. Całkiem możliwe, że wówczas temat macierzyństwa nie przewijałby się tak często w mojej twórczości. Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle trudna, bo podejmowane przeze mnie tematy są sumą wielu czynników.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Ciąża w życiu kobiety – felieton Magdaleny Majcher

Pani najnowsza powieść, podobnie jak poprzedni „Stan nie! błogosławiony”, odważnie podejmuje się wyzwania, jakim jest analiza trudnej relacji matka-córka, tym razem nawet na dwóch poziomach. Czy w ostatecznym rozrachunku nie powinnyśmy odczytywać zachowania matki głównej bohaterki, Małgorzaty, jako egoistycznego, brutalnego, wręcz patologicznego?

Małgorzata jest postacią tragiczną i niezwykle kontrowersyjną. Część czytelniczek uważa ją za potwora i nie potrafi zrozumieć jej postępowania, inne zauważają, iż cierpiała na depresję i była osobą słabą psychicznie. Ja bardziej skłaniałabym się ku drugiej opcji. Swoją drogą muszę przyznać, że fantastycznie buduje mi się takie postacie jak Małgorzata. Ona jest tak ciekawa pod względem psychologicznym, że pisanie scen z jej udziałem było dla mnie czystą frajdą. Małgorzata rzeczywiście ma swoje za uszami, ale koniec końców nie uważam jej za postać jednoznacznie złą. W mojej opinii ta bohaterka mieni się w barwach szarości, chociaż, oczywiście, czytelniczki mogą mieć inne zdanie. To jest właśnie w książkach fascynujące. Nierzadko okazuje się, że czytelnik dostrzega w danej historii więcej, niż autor chciał przekazać.

18927381_1368932259867572_1545345173_o

Istotną rolę w powieści odgrywają także mężczyźni. Czy ojciec Niny – Jacek, nie powinien wykazać się większą stanowczością i odwagą, by zapobiec krzywdzącym córkę działaniom swojej żony, przez którą cała rodzina cierpiała wiele lat?

Jacek jest bierny. Mnie się on kojarzy z panem Dulskim, który zgadzał się na wszystko, co postanowiła jego żona i nie śmiał zgłosić sprzeciwu. Tacy mężczyźni istnieją, i wcale nie jest ich tak mało, jak mogłoby nam się wydawać. W rodzinie Rydlewskich to Małgorzata podejmuje decyzje, zarówno te błahe, jak i te najbardziej istotne. Czy Jacek powinien w pewnym momencie powiedzieć „stop”? Pewnie tak, ale czy zawsze w życiu robimy to, co jest słuszne?

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Rozmowa z Magdaleną Majcher – autorką powieści „Stan nie! błogosławiony”

Małgorzata pragnęła ciąży za wszelką cenę, zaś jej córka Nina zaszła w nią przypadkowo. Czy Nina faktycznie nie dorosła do roli matki, czy jednak kierowała się sugerowanym przez Małgorzatę wygodnictwem?

Rozumiem Ninę. Naprawdę. Przypomnijmy sobie, jakie byłyśmy, kiedy miałyśmy te szesnaście lat. Wydawało nam się, że jesteśmy dorosłe, ale kiedy spotykały nas przeciwności losu, okazywało się, iż tak naprawdę mamy w sobie jeszcze sporo z dziecka i liczymy na to, że rodzice rozwiążą za nas problem. Myślę, że w przypadku Niny decyzja o oddaniu dziecka do adopcji była podyktowana po części jej niedojrzałością, ale też wygodnictwem. Chciała normalnie żyć.

Zachowanie obu głównych bohaterek możemy oceniać dosyć surowo, lecz nie wolno nam zapominać w tym wszystkim o dziecku. Czy lata kłamstw, obłudy i zagubienia pozwolą młodej Idze wybaczyć reszcie rodziny? Czy prawda jest najwyższą ceną, jaką przyjdzie zapłacić wszystkim trzem bohaterkom za życiowe zrozumienie swojej kobiecości?

W „Matce mojej córce” zaledwie poruszyłam problem, który kiedyś chciałabym omówić szerzej. Chodzi o syndrom dziecka odrzuconego. To jest niezwykle złożony i trudny temat. Pewnych rzeczy nie da się zapomnieć, ale można spróbować wybaczyć, aby żal nie dusił nas samych od środka. Wydaje mi się, że nie tyle sama prawda, co jej konsekwencje są najwyższą ceną, jaką przyjdzie zapłacić moim bohaterkom. Mam jednak wrażenie, że osobą, która najbardziej cierpi w rodzinie jest nie Małgorzata czy Iga, ale właśnie Nina.

DSC_1874A

Jak według Pani potoczyłyby się losy miłości Niny i Tomka, gdyby nie podzieliły ich działania Małgorzaty, decyzja Niny i lata kłamstw? Czy mimo młodego wieku mieliby szansę na stworzenie kochającej się rodziny?

Znam kilka takich par, które poznały się jeszcze w liceum, czy nawet wcześniej, i są ze sobą do dziś. Podziwiam, naprawdę. Ja w wieku nastu lat miałam jeszcze pstro w głowie i nie wyobrażam sobie, że miałabym wówczas wybrać partnera na całe życie. Większość związków zapoczątkowanych w okresie nastoletnim kończy się wraz z rozpoczęciem prawdziwego życia i nie ma w tym nic dziwnego.  Czy Nina i Tomek mieliby szansę na stworzenie kochającej się rodziny? Czy ja wiem? W życiu nie zawsze zdarzają się happy endy. Ale może akurat im by się udało?

Jedną z bohaterek Pani najnowszej powieści jest także… Czeladź! Jak miejsca i lokalizacje wpływają na Pani twórczą inspirację?

Zdecydowanie łatwiej pisze mi się o miejscach, które sama znam. W poprzednich dwóch powieściach nie określałam jednoznacznie czasu i miejsca, jednak zapragnęłam zmian. Lubię pisać o tym, co mnie otacza.

Po „Stanie nie! błogosławionym”, „Matka mojej córki” to już druga powieść wydana w 2017 roku. Jakie są Pani literackie plany na kolejne miesiące i lata?

Cały czas intensywnie pracuję nad nowymi tytułami. Mam już gotową jedną książkę jeszcze na ten rok i część na 2018. Myślę, że uda mi się zaskoczyć czytelników. Nic więcej nie zdradzę!

Książkę „Matka mojej córki” możecie kupić TUTAJ.

Z Magdaleną Majcher rozmawiała Karolina Skoczylas.

Tagged with:     , , ,

About the author /


KAROLINA — redaktor naczelna: Częstochowianka z pochodzenia, Łodzianka z wyboru. Zachłanna i szalona kinomaniaczka. Nie boi się nowych wyzwań. Marzy o podróży na kraniec świata. Wyznawczyni maksymy: Chwilo trwaj, jesteś piękna!

Related Articles

3 komentarze

Post your comments

Your email address will not be published. Required fields are marked *

4 + 4 =

Newsletter

Loading

Zapraszamy do odwiedzenia naszych profili w mediach społecznościowych:

Jeśli chcesz o coś zapytać lub zaproponować współpracę, nie wahaj się i napisz do nas.

Facebook

 

Chcesz być na bieżąco z nowymi artykułami i konkursami?

Zapisz się do naszego newslettera.

Czeka Cię wiele niespodzianek!