Magdalena Majcher to autorka poczytnych i lubianych powieści obyczajowych, recenzentka, blogerka i redaktorka. Nasz zespół miał wielką przyjemność porozmawiać z pisarką i zadać jej kilka pytań. Co inspiruje autorkę „Stanu nie! błogosławionego” do tworzenia powieści? Jak powstawała jej najnowsza książka? Kiedy doczekamy się kolejnej powieści Magdaleny Majcher? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie poniżej!
Jest Pani osobą młodą, która wydała już dwie intrygujące powieści. Dlaczego pisanie stało się Pani życiową drogą?
Zawsze długo zastanawiam się nad odpowiedzią na to pytanie i nigdy nie wiem, co powiedzieć. Cóż, po prostu lubię to, co robię, mam do tego smykałkę i sprawia mi to przyjemność. Długo szukałam swojego miejsca na Ziemi, aż w końcu doszłam do wniosku, że najlepiej jest w życiu robić coś, co się naprawdę kocha. Zastanowiłam się, co naprawdę sprawia mi przyjemność i dość szybko okazało się, że właśnie pisanie. Konfucjusz powiedział kiedyś „Wybierz pracę, którą kochasz, a nie będziesz musiał pracować nawet przez jeden dzień w swoim życiu”, a mnie nie pozostaje nic innego, tylko się z nim zgodzić.
Co jest dla Pani największą inspiracją w trakcie pracy nad książką? Rodzina, środowisko, a może sztuka?
Nie inspiruję się. Nie obserwuję ludzi na ulicy, żeby potem ich opisać. Nie oglądam filmu z myślą „o, fajnie by było poruszyć podobny temat”. Wątki po prostu… pojawiają się w mojej głowie, można powiedzieć, że znikąd. Kieruję się zasadą, że piszę takie książki, jakie sama chciałabym przeczytać. Zazwyczaj po prostu myślę, myślę, aż wymyślę. Nie jest to działanie celowe, najciekawsze pomysły nasuwają się zupełnie przypadkiem. Jeśli już jednak miałabym określić kierunek inspiracji, pewnie wybrałabym książki Diane Chamberlain i Jodi Picoult. To właśnie wysoki poziom skomplikowania relacji, swoista trudność w podejmowaniu decyzji jest tym, co w literaturze lubię najbardziej i sama przenoszę te elementy do moich książek. Uwielbiam ten moment, w którym bohaterce wali się świat (jestem straszna, prawda?), a potem musi go krok po kroku odbudować.
Jak powstawała Pani najnowsza powieść, „Stan nie! błogosławiony”? Jak narodził się pomysł na napisanie tej książki?
Na spacerze z moim mężem i dziećmi. ☺ Nagle mnie olśniło. To było jak grom z jasnego nieba. Stwierdziłam, że chcę pisać o kobiecie, która dowiaduje się o wysokim ryzyku urodzenia dziecka z wadą genetyczną i… napisałam.
Magdalena Majcher urodziła się i mieszka w Czeladzi. Jej recenzje, wywiady i artykuły ukazują się regularnie w portalach internetowych i w prasie, a opowiadania są publikowane w czasopismach kobiecych. Prowadzony przez nią blog literacki Przegląd czytelniczy jest chętnie odwiedzany przez internautów.
Jej debiutancka powieść, „Jeden wieczór w Paradise”, otrzymała nagrodę czytelników w plebiscycie „Najlepsza książka na lato” portalu granice.pl (kategoria: powieść obyczajowa). W styczniu ukazała się druga książka pisarki, „Stan nie! błogosławiony”, i od razu zdobyła serca recenzentek i czytelniczek z całej Polski – już po 3 tygodniach sprzedał się cały nakład i uruchomiono dodruk. W przygotowaniu są kolejne powieści autorki. Trzecia ukaże się w maju.
„Stan nie! błogosławiony” porusza bardzo ważny temat badań prenatalnych, wad genetycznych u dzieci czy aborcji. Kto według Pani powinien sięgnąć po tę książkę? Do kogo jest adresowana?
Kiedy myślę o swoich czytelniczkach wyobrażam sobie kobiety w wieku 25+, świadome swojej kobiecości i poszukujące nieoczywistych rozwiązań, rozrywki, ale również refleksji. Tymczasem dowiaduję się, że moją powieść czytają również młodsze czytelniczki i wynoszą z niej cenną lekcję na przyszłość. Niezmiernie mnie to cieszy. Myślę, że „Stan nie! błogosławiony” powinna przeczytać każda matka, przyszła i obecna, a także osoby, dla których świat jest czarno-biały. W tej książce próbuję przekonać czytelników, że istnieją w życiu człowieka takie sytuacje, których nie jesteśmy w stanie zrozumieć, zanim na własnej skórze nie doświadczymy ciężaru decyzji. Nie mamy prawa osądzać cudzych wyborów.
Pani najnowsza powieść już samym tytułem obala mit „stanu błogosławionego”. Czy to właśnie owe odczarowanie wizji pięknego czasu ciąży sprawia, że kobiety odkładają decyzję o posiadaniu potomstwa na “bliżej nieokreśloną przyszłość”?
Nie mam pojęcia, musiałybyśmy spytać kobiety, które te decyzję odkładają. Ja mam 27 lat, dwoje dzieci i uważam, że to układ idealny. ☺ Pola, moja bohaterka, sama miała toksyczne relacje ze swoją mamą i dość trudne dzieciństwo. Obawiała się, czy będzie potrafiła być kochającą mamą, skoro nie otrzymała dobrego przykładu z góry. Inne kobiety wolą najpierw osiągnąć stabilizację finansową, często jest też tak, że przy boku brakuje tego właściwego partnera. Różne są sytuacje w życiu i nie mnie oceniać, czy to dobrze, czy źle, że kobiety odkładają tę decyzję na przyszłość. Wierzę jednak, iż niedogodności okresu ciąży nie mają większego wpływu na tę decyzję, bo przecież kiedy już zapragniemy mieć dziecko, raczej nie przejmujemy się takimi błahostkami jak zgaga, mdłości czy kilka rozstępów na biodrach. 😉
Dzięki głównym postaciom kobiecym „Stan nie! błogosławiony” przedstawia trzy różne wizje macierzyństwa: Poli, Bożeny i Anieli. Ze względu na swoje doświadczenia lub tajemnice, każda z nich inaczej postrzega tę „funkcję”. Czy łącząc historie wspomnianych kobiet można stworzyć portret matki (nie)idealnej?
Z mojej strony to było celowe zagranie. Chciałam napisać powieść o różnych odcieniach macierzyństwa, niekoniecznie tych jasnych i pastelowych. Nie bójmy się mówić głośno, że wychowanie dziecka to potwornie trudne zadanie i żmudna praca. Już na etapie ciąży stajemy w obliczu mniejszych i większych dylematów. Kobiety dla dziecka rezygnują ze swojego dotychczasowego życia, podporządkują codzienność maluchowi. Macierzyństwo jest długim procesem, w trakcie którego można wpaść w wiele pułapek. Serce matki nigdy nie zapomina, co udowodniłam, tworząc postać Anieli, której przyszło się pogodzić ze śmiercią córki. Bywają też matki, które nie potrafią okazywać swoich uczuć, jak Bożena. Matki toksyczne, które chciałyby kontrolować życie swoich dzieci i ustawiać pod własne dyktando. Wnikliwe czytelniczki szybko dotrą do tego, jakich zachowań powinny uniknąć. Moją absolutną faworytką jest babcia Aniela.
Sercem książki jest przede wszystkim odważna analiza relacji matka-córka. Trudna przeszłość Bożeny oraz Poli rodzi wiele nieporozumień i konfliktów. Czy kompromis i szczera rozmowa wystarczą, by odbudować rodzinną więź?
Chciałabym, aby tak było, ale, niestety, szczera rozmowa czasem nie wystarczy. Można przejść nad tą trudną relacją po prostu do porządku dziennego, udawać, że jest w porządku, ale narastany latami żal prowadzi do frustracji i zaostrzenia konfliktu. Czasem, niestety, trzeba odciąć się od swojej przeszłości i swojej rodziny, mam tu na myśli rodziny mocno dysfunkcyjne, aby pójść do przodu, jednak wówczas w dorosłość wchodzi się z poczuciem pustki.
Relacje międzypokoleniowe, a zwłaszcza te na linii matka-córka nieodmiennie mnie fascynują, bo to bodajże najbardziej skomplikowane relacje, bardziej zawiłe nawet od związku małżeńskiego. ☺ Nie można generalizować, czasem udaje się rozwiązać konflikt poprzez szczerą rozmowę, innym razem potrzebujemy dystansu. Niekiedy niezbędna jest psychoterapia. A ja się będę jeszcze przyglądać tym relacjom. W swojej trzeciej powieści, która ukaże się jeszcze tej wiosny, analizuję trudne relacje w rodzinie.
„Stan nie! błogosławiony” przedstawia swego rodzaju drogę do akceptacji własnego przeznaczenia i kobiecości. Jaką rolę odgrywa (lub powinien odgrywać) mężczyzna, który stoi u boku ukochanej?
Po pierwsze – nie przeszkadzać. ☺ A tak całkiem poważnie – idealnie by było, gdyby mężczyzna dostrzegał i potrafił dać odczuć swojej kobiecie, ile ona jest warta. Poczucie własnej wartości jest pierwszym krokiem do akceptacji własnej kobiecości, a mnóstwo kobiet nie docenia siebie, umniejsza swoje możliwości. Z rozmów z innymi kobietami dowiaduję się często, że w ich związku brakuje zwykłego „Dasz radę, wierzę w ciebie”, a te kilka słów naprawdę może zdziałać cuda. Książkowy Jakub jest takim właśnie kochającym, może trochę nawet przerysowanym mężem, którego każda kobieta chciałaby mieć przy swoim boku.
Napisanie własnej książki wymagało wielu poświęceń – zarówno w życiu Poli-pisarki, jak i zapewne Pani. Jak znaleźć czas i inspirację wśród codziennych obowiązków, żeby stworzyć swoje własne dzieło?
Piszę kosztem życia prywatnego, niestety. Pisanie książek jest w Polsce wciąż tak mało dochodowym zajęciem, że muszę łatać domowy budżet dodatkowymi zleceniami i tekstami. Tworzę więc głównie w weekendy, kiedy z założenia chciałabym mieć czas dla rodziny. Czasem udaje mi się wygospodarować kilka tygodni tylko na pisanie książki i to jest sytuacja luksusowa, bo mogę w pełni skupić się na losach moich bohaterów, ale nie zawsze jest to możliwe. Najbardziej cierpią dzieci i mąż, nie oszukujmy się. Kiedy piszę, nie mam na nic czasu.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Ciąża w życiu kobiety – felieton Magdaleny Majcher
Co zmieniło się w Pani życiu po ukazaniu się „Stanu nie! błogosławionego”? Czy w związku z aktualnymi kobiecymi protestami zmieniłaby Pani coś w swojej książce?
Myślę, że teraz miałabym więcej odwagi, aby napisać nieco inne zakończenie, ale nic więcej nie powiem, aby nie sugerować, jaką Pola podejmie decyzje i jak zmieni się jej życie. Na tamtą chwilę jednak chciałam przekazać czytelnikom właśnie taką myśl i szanuję decyzję tamtej siebie. ☺ Co zmieniło się w moim życiu? Bardzo dużo. „Stan nie! błogosławiony” został doceniony przez szerszą publiczność, otrzymuję mnóstwo wiadomości, książka jest bardzo wysoko oceniania przez recenzentów i czytelników, którzy czekają już na następne powieści. Mam wrażenie, że ta książka pozwoliła mi dotrzeć do szerszego grona odbiorców, niż mój debiut. Oby tak dalej.
Na koniec pytanie zdaje się najważniejsze: czy poznamy dalsze losy Poli i jej rodziny? 🙂
Ja nie jestem zwolenniczką kontynuacji. Proszę mi wybaczyć to stwierdzenie, ale często druga część genialnej książki czy świetnego filmu okazuje się takim odgrzewanym kotletem. Emocje opadają. Urwałam tę historię w dobrym momencie. Nie powiem, że zakończyłam, bo chciałabym, aby moi bohaterowi żyli dalej w świadomości czytelników. Państwo mogą dopisać sobie ciąg dalszy, każdy na własne potrzeby, sugerując się własnym bagażem doświadczeń.
Powieść „Stan nie! błogosławiony” możecie kupić TUTAJ.
Z Magdaleną Majcher rozmawiała Karolina Skoczylas.
5 komentarzy
Pingback
10 kwietnia 2017 at 13:01Pingback
7 czerwca 2017 at 11:51Pingback
14 czerwca 2017 at 17:06Pingback
8 października 2017 at 21:25Pingback
23 października 2017 at 18:12