fbpx

Daj, daj, daj! Książkę daj! – felieton Magdaleny Majcher

Żyjemy w czasach zdominowanych przez internetowe memy – najważniejsze wydarzenia polityczne, sportowe i kulturalne są komentowane przez twórców owych nieskomplikowanych grafik z krótkimi, chwytliwymi, a co najważniejsze trafnymi komentarzami, dlatego pozwólcie, że na początku przytoczę wam treść jednego z takich internetowych memów. Kosmetyczka wykonuje usługę. Nagle pada pytanie: „A po znajomości zrobisz mi to taniej?”. Jaka może być odpowiedź na tak zadane pytanie? Jedyna słuszna. „A może po znajomości zapłacisz więcej?”.

Pisarz to zawód jak każdy inny. Jasne, bardziej natchniony, romantyczny (eee?), ale uwierzcie, autor niczym nie różni się od przeciętnego Kowalskiego. Przynajmniej w jednej kwestii – jeść (i żyć) musi. Mamy swoje dziwactwa, ale któż ich nie ma? Zresztą nie o dziwactwach polskich pisarzy miałam dzisiaj opowiadać.

Magdalena Majcher urodziła się w Czeladzi, a od niedawna mieszka w Katowicach. Jej recenzje, wywiady i artykuły ukazują się regularnie w portalach internetowych i w prasie, a opowiadania są publikowane w czasopismach kobiecych. Prowadzony przez nią blog literacki Przegląd czytelniczy jest chętnie odwiedzany przez internautów.

Magdalena Majcher wydała do tej pory cztery powieści: „Jeden wieczór w Paradise”, „Stan nie! błogosławiony”, „Matka mojej córki” oraz „Wszystkie pory uczuć. Jesień”.

1-2-1024x684

Wyobraźcie sobie taką sytuację: jesteście piekarzem, no dobra, cukiernikiem. Spełniacie się w pieczeniu tortów, babeczek, ciast i innych cudów. A potem przychodzi do cukierni koleżanka, której nie widzieliście od czternastu lat, ewentualnie stryjeczny wuj szwagra waszego drugiego męża (uwielbiam „Kogel-mogel”) i wyciąga łapy po wasze torty, babeczki, ciasta i inne cuda. „Daj, daj, daj! Babeczkę daj!”, krzyczy. No, po znajomości nie dacie? Kuriozum, prawda? Tymczasem z takimi sytuacjami na co dzień spotykają się polscy pisarze. Już nawet nie mówię o nielegalnym rozpowszechnianiu w sieci plików z tekstem książki, co jest nagminne i karygodne, ale na ten temat wypowiadało się już wielu wielkich tego świata. Mam na myśli raczej wiadomości wysyłane przez zdeterminowanych czytelników (bardziej lub mniej znajomych) z prośbą o przekazanie egzemplarza książki. Darmowego, oczywiście. Na konkurs, dla chorej babci, dla samotnej matki, dla niepełnosprawnej córki, do recenzji, na aukcję charytatywną, niepotrzebne skreślić.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie mam serca z kamienia. Praktycznie każdego miesiąca wpłacam pieniądze na akcje organizowane przez portal Siepomaga, od lat wspieram WOŚP, Szlachetną Paczkę, oddaję nieużywane zabawki i ubrania do domu dziecka, przekazuję książki na cele charytatywne, zorganizowałam zbiórkę darów dla wychowanków placówki opiekuńczej. Nie chwalę się tym na prawo i na lewo, bo uważam, że nie tędy droga. Pomagam z potrzeby serca. Jeśli mogę sobie na to pozwolić i jeśli mam takie życzenie. Przekazuję egzemplarze moich książek na konkursy, umożliwiając tym samym czytelnikom lekturę, chociaż sama za te egzemplarze płacę. I tu dochodzimy do konsensu. Bo czytelnikom wydaje się, że pisarz ma swoje książki za darmo, nieograniczoną ilość. Otóż nie.

Pisarz otrzymuje od wydawcy kilka egzemplarzy autorskich, a za pozostałe musi zapłacić. Nagabywanie autorów o przekazanie książki jest więc niegrzeczne i niestosowne. Nie zliczę, ile dostałam wiadomości w stylu „Jestem samotną matką, nie pracuję, czy mogłaby pani mi podarować swoją książę?” albo „Mam chorą córkę, nie stać mnie na zakup książek, czy wyśle mi pani jeden egzemplarz?”. To przykre. Współczuję, naprawdę. Ale istnieją biblioteki. Ostatnio Empik sprzedawał moją książkę w promocji po czternaście złotych. Powracamy do punktu wyjścia. Czy taka osoba poszłaby do cukierni i poprosiła o podarowanie tortu, ciasta? Czy nawet chleba w piekarni? Dlaczego więc pisze do autora i prosi o egzemplarz książki?

IMG_8075

Jeszcze bardziej bezczelni bywają znajomi. No, bo wiadomo. Należy im się! I, jeśli dobrze się zareklamuję, może zrobią mi tę łaskę i przeczytają powieść. A ja, oczywiście, powinnam czuć dozgonną wdzięczność! A że chciałabym zarobić, bo mam dwoje dzieci, kredyt na remont mieszkania i inne potrzeby? Przecież to tylko taka zabawa!

Otóż nie. Jeszcze raz powtórzę: pisarz to zawód jak każdy inny. To nie zabawa i musimy z czegoś żyć. Oczywiście, zdecydowana większość czytelników szanuje moją pracę. Kupują moje książki, polecają je swoim znajomym, dzielą się ze mną refleksjami. Zjawisko proszenia o darmową książkę nie jest jednak tak marginalne, żeby o nim nie mówić. I nie pisać.

Tagged with:     , ,

About the author /


KAROLINA — redaktor naczelna: Częstochowianka z pochodzenia, Łodzianka z wyboru. Zachłanna i szalona kinomaniaczka. Nie boi się nowych wyzwań. Marzy o podróży na kraniec świata. Wyznawczyni maksymy: Chwilo trwaj, jesteś piękna!

Related Articles

Post your comments

Your email address will not be published. Required fields are marked *

2 + 7 =

Newsletter

Loading

Zapraszamy do odwiedzenia naszych profili w mediach społecznościowych:

Jeśli chcesz o coś zapytać lub zaproponować współpracę, nie wahaj się i napisz do nas.

Facebook

 

Chcesz być na bieżąco z nowymi artykułami i konkursami?

Zapisz się do naszego newslettera.

Czeka Cię wiele niespodzianek!